|
Zjadarka i czarnoksiężnica
Król i królowa, umierając, zostawili po sobie dwoje dorosłych dzieci: syna
córkę. Serce królewicza zapaliło się występną miłością ku własnej siostrze, lecz ona wszelkich dokładała starań, by go od tego uczucia odwieść. Zwracała więc uwagę brata na przymioty i piękność mnóstwa innych panien, na co on, chcąc się koniecznie ze swą siostrą żenić, ustawicznie odpowiadał:
- Żadnej innej nie chcę, boś ty dla mnie najpiękniejsza.
Nie mogąc dłużej opędzić się jego naleganiom, przystała wreszcie siostra na ową propozycję, ale pod warunkiem, że wyjedzie on jeszcze na sześć tygodni za granicę, po czym, jeżeliby i tam żony dla siebie nie znalazł, siostra pójdzie za niego.
Gdy królewicz odjechał, siostra posłała po znaną sobie czarnoksiężnicę i prosiła ją o wskazanie panny, którą przebraną w jej suknie mogłaby oddać bratu za siebie. Czarnoksiężnica dała królewnie mydło, ręcznik i grzebień, a następnie, powiedziawszy, aby na wielkie przygotowała się trudy, otworzyła maleńką furtkę, wiodącą do podziemnych lochów i do przejść pod zamkiem. Bardzo długo szła królewna podziemnymi ścieżkami, przez dalekie zakręty, korytarze. W końcu ujrzała światło dzienne i grotę w skale wykutą i wydostała się na świat.
Nad brzegiem jeziora zobaczyła maleńki domek. Zajął całą jej uwagę, bo usłyszała w nim prześliczne granie.
Zaledwie tam weszła, zobaczyła grającą na cytrze piękną panienkę, zupełnie do siebie podobną. Ta na widok przybyłej rzuciła cytrę.
- Po cóż pani tutaj przychodzisz, kiedy zjadarka, czarownica, u której jestem, zaraz nadejdzie i ciebie zje?!- rzekła. - Już dawno by ze mną tak postąpiła, gdybym grać i śpiewać nie umiała. To jedynie wstrzymuje jej żarłoczność.
A królewna rzuciła się w jej objęcia, pytając:
- Skądeś się wzięła taka podobna do mnie? Teraz, skorom cię spotkała, musisz iść ze mną.
- Ja stąd nigdzie pójść nie mogę - odpowiedziała tamta. - Gdy byłam mała, ukradła mnie ta zjadarka i trzyma w zaklęciu. Lepiej zawczasu pani uchodź, bo skoro tylko z połowu ryb ta jędza wróci, to cię niechybnie pożre.
- Pójdę tylko z tobą; ty musisz być żoną mego brata - rzecze królewna, długo się nie namyślając. - Uciekajmy wspólnie!
- Pani - powiada nieszczęśliwa dziewczyna - ucieczka nic nie pomoże. Zjadarka jest tak szybka, że ptaka przegoni.
- Nie lękaj się niczego, czarnoksiężnica znajoma dała mi sposoby, którymi się w niebezpieczeństwie bronić będziemy.
Panna zaklęta już się nie wahała dłużej, więc obydwie wyszły i szybko uciekły. Patrzą, a tu zjadarka tuż, krok w krok, za nimi pędzi. Już je miała pożreć, gdy królewna rzuciła za siebie mydło i między nimi a zjadarką zrobiła się góra nadzwyczajnie śliska. I gdy one, młode i lekkie, szybko biegły, zjadarka, stara i ciężka, iść tak nie mogła. Wróciła więc do jeziora i nabrała do fartucha piasku, którym posypując przed sobą, znowu darła do góry.
Za powtórnym jej zbliżeniem królewna rzuciła ręcznik. Zrobiła się rzeka. One rzekę przepłynęły, a zjadarka pobiegła po cebrzyk. Weszła do niego niby do łodzi, a ręką ruszając zamiast wiosła, znowu spieszyła za nimi.
Królewna, widząc ją zbliżającą się, rzuciła grzebień, z którego powstały na drodze krzaki cierniste, tak że jędza lecieć za nimi już nie zdołała. One tymczasem dobiegły do furtki ogrodowej przy zamku, i gdy zjadarka wyciągała rękę, aby je schwycić, wpadły w ogród i furtkę za sobą zatrzasnęły.
Nazajutrz, nie znalazłszy dla siebie żony, przyjechał królewicz i bardziej niż kiedykolwiek obstawał za poślubieniem siostry. Na przyjazd brata królewna ubrała przyprowadzoną przez siebie panienkę w swoje własne suknie, sama podobne włożywszy, wzięła ją pod rękę i wyszła razem z nią przed bramę pałacu. Widząc dwie jednakie i jednako ubrane panny, królewicz nie mógł siostry rozpoznać. Na kolanach błagał, żeby mu powiedziały, która nią jest. Królewna zaś mówić pannie zakazała i sama aż do trzeciego dnia nic nie mówiła, chcąc go ukarać za to, że sobie innej żony wyszukać wcale nie usiłował.
Znudzony siostry zaciętością, napisał królewicz list do tej samej czarnoksiężnicy, prosząc, aby mu wskazała, która z tych dwóch panien jest jego siostrą. Czarnoksiężnica mu na to odpisała, żeby, położywszy sobie na piersiach pod ubranie trochę krwi w pęcherzu, niby z rozpaczy, chciał się w ich obecności przebić sztyletem. Wówczas, na widok wylanej krwi, panny, pełne przestrachu, zapomną wyuczonej sztuki. Wiedząc dobrze, że ta, która jest jego siostrą, uchwyci go za szyję, pisała: "...lecz tę, która cię weźmie za rękę, trzymaj silnie i puścić nie chciej więcej, bo ta już twoją być powinna". Dopiero gdy się tak stało, królewicz, myśląc, że pochwycił rękę siostry, zatrzymał rękę obcej panny.
Wkrótce nastąpiło wesele królewskie. Młoda królowa, zjednawszy sobie równie jak siostra miłość męża, pędziła swe lata w wielkim nabożeństwie, bo myślała, że umyślnie natchnął Bóg króla, jej męża miłością do siostry, aby ją, niewinną, od zjadarki uwolnić.
|
|