|
O pokucie królewnym
Jednej królewnie spodobało się pokutować na świecie, chociaż była bardzo młoda i niewinna. Przywdziała więc łachy i chodziła po prośbie i na służbę. W jednym dworze ulitowano się nad nią, bo delikatna była, i kazano jej paść gęsi. W parę miesięcy później państwo potrzebowali szafarki, więc od gęsi dano ją do spiżarni. Rządziła, wydawała wszystko dobrze, lecz trzeba było, że syn domu, młodziuchny panicz, zaczął za nią biegać. Nie chciała robić państwu zgryzoty, bałamucąc panicza, więc go odganiała. Panicz wszelako, coraz więcej nią zajęty, ścigał ją wszędzie, by pocałować.
Razu jednego, gdy krajała chleb w spiżarni ostrym nożem, a panicz żywo do ust jej docierał, rozgniewana, rzuciła weń nożem tak nieszczęśliwie, że mu wpadł w same piersi i położył na miejscu. Rodzice, zmartwieni, krzyk czynią straszny i bez tłumaczenia na śmierć ją skazują. Juści niewinna była, że się panicz chciał kłaniać złemu duchowi, gdy go od tego odwodziła. Do trumny więc zabitego panicza włożoną ją żywą i razem z nim w grobie pochowano.
Gdy grób murowany zamknięto, wylazła, wybiła wieko trumny i wyglądała na świat małym okienkiem. Przyleciały pod kościół dwa kruki i przy okienku od grobu bić się zaczęły, tak że jeden drugiego zabił. Wkrótce trzeci kruk nadleciał, uszczknął dziobem trawy spod okienka, potarł zabitego ptaka i ten ożył.
Widząc to, myśli ona sobie: "Niech i ja tego sposobu spróbuję, może mi się uda wskrzesić panicza". Sięgnęła ręką i urwała tej trawy, potarła ciało jego, a panicz w okamgnieniu ożył. Dopieroż tłuką się oboje w grobie, aby im otworzono. Rodzice, uradowani widokiem żywego syna, pannę zaraz z podziękowaniem na wolność puścili. A ona powiada:
- Nad wszystkie pokuty, ta ostatnia była najsroższą, jaką wycierpiałam.
Nie chcąc dłużej pokutować bez narażenia się na grzech, powróciła do swych rodziców, którzy ją mieli za straconą w świecie, i odtąd już nigdy domu ich nie odstępowała.
|
|