|
O tanecznicy po śmierci
Był jeden król i miał córkę tanecznicę, co potrzebowała na każdą noc dwanaście par złotych trzewików. Król ogromnie był ciekaw, gdzie i jak niszczy ona ciągle te trzewiki. I przysłał do niej na noc na wartę żołnierza, ażeby ten jej pilnował jak należy i rzecz mu doniósł. Ale ona żołnierza otruła.
Następnej nocy dał król chłopaka, co się sam do tego zgłosił, aby jej pilnować. Ten, jak mu truciznę podawała, wylał ją koło siebie, upadł na ziemię i udał nieżywego. O północy zajechał po nią jakiś w złotym powozie. Jak ruszali, chłopak umieścił się z tyłu powozu i jechał za nimi. W drodze zachciało się królewnie pić. Pan, co ją wiózł, uderzył laską o ziemię, wytrysło źródło i złoty kubeczek wyleciał ze źródła. Więc ona napiła się wody, a kubek wyrzuciła. Ale chłopak zeskoczył i wziął go z sobą. Jechali dalej, tam gdzie rosły złote kłosy. Ona zerwała jeden, a chłopak zerwał drugi. Potem jechali przez las. Rosło tam drzewo, co miało srebrne liście. Więc ona zerwała jeden, a chłopak zerwał drugi. Zajechali przed ogromny zamek i tam wysiedli, a chłopak za nimi. I weszli do jakiejś sali ogromnej, a posadzka cała gwoździami była wybita. Królewna tańczyła tam przez całą noc i zdarła wszystkie trzewiki. I przyjechali znów do domu, a chłopak za nimi.
Rano pyta król chłopca, czy ją dobrze szpiegował, i czy się dowiedział, co ona z tymi trzewikami robi. Chłopak opowiedział mu, jak było, i pokazał ten kubek i kłos, i liść. Król woła tę swoją pannę i pyta, gdzie jeździła po nocach. Nie chciała się przyznać, odpowiadając mu, że nigdzie nie jeździła. Ale chłopak ten złoty kłos jej pokazuje. Ona powiada, że mógł go sam pozłocić. Pokazuje jej potem kubek. A ona mówi, że mógł go kupić. Ale jak jej ten listek pokazał, zaraz na ziemię upadła, powiedziała:
- Nie chowajcie mnie do grobu, ale trzymajcie przez dziewięć dni w kościele i na każdą noc dajcie żołnierza na wartę - i umarła.
Na noc postawili jej zatem żołnierza, a ona go zjadła. Tak było przez sześć nocy, a ciągle tych żołnierzy zjadała. Król się martwił, co zrobi, jeżeli jej się więcej jeść będzie podobało, bo w końcu zabraknie mu wojska. Aż tu chłopak (co z nią jechał wprzódy) zgłasza się na wartę.
Idzie do kościoła na wartę i spotyka dziadka. Dziadek powiada:
- Ona by i ciebie zjadła. Pamiętaj, zrób tak: jak o północy wieko z trumny spadnie, a ona wstanie i przejdzie na lewą stronę, to ty przejdź na prawą, a jak ona na prawą, to ty przejdź na lewą. Ona będzie prosić, żebyś jej się pokazał, ale ty się nie pokazuj (bo ona nie widzi, chyba że kto bliziutko przed nią stanie), a o drugiej godzinie musi ona wracać do trumny.
Wszystko tak się stało, jak dziad mówił. Rano, jak tylko chłopak do króla przyszedł, wszyscy go pytają, czemu go nie zjadła Ale on powiedzieć nie chciał, tylko oświadczył, że jeszcze pójdzie tam i na te dwie noce, co ona miała stać w kościele.
Następnej nocy idzie, spotyka dziadka, a ten mu to samo powiada:
- Jak panna wstanie z trumny na prawą stronę, to ty zaraz idź na lewą; a jak ona na lewą, to ty na prawą, a o drugiej ona położy się do trumny.
I tak się też stało.
Trzeciej nocy dziadek mówi:
- Teraz już nie chodź ani na prawą, ani na lewą stronę, ale stań na samym środku ołtarza i weź sobie dzwonek. Ona będzie chodzić naokoło tego ołtarza i prosić, i błagać cię, abyś z niego zszedł, bo sama tam przystąpić nie może, a wtedy jak będzie blisko ciebie, zadzwoń mocno, a wybawisz ją z zaklęcia.
Wszystko tak się stało, jak dziad przepowiedział. Królewna ożyła i zaczęła mu już tam w kościele bardzo za wybawienie dziękować, boć to ją matka tak zaklęła. Chłopak wybawiciel ożenił się z nią później i podobno królował po śmierci starego króla.
|
|