|
Zjadłbym rzepki zza nalepki, ale krzyżyk na nich jest
Na wsi u jednego gospodarza czeladź ciągle się skarżyła, że nie ma co jeść. Ale cała wieś wiedziała, że nigdzie tyle jadła nie gotowano, jak właśnie u tego gospodarza, i dlatego dziwno wszystkim było, iż się tam służba tak bardzo na głód skarży.
Ale trzeba tego: razu jednego przychodzi dziadek, co po jałmużnie chodził. Miał on już całkiem siwe włosy i brodę, i prosił o pożywienie. Gospodarz posadził go na ławie koło pieca i wszyscy razem ze starcem jedli obiad. Lecz co za cud dzisiaj: każdy sobie podjadł i dużo jeszcze zostało. Po obiedzie ów dziadek, podziękowawszy za strawę i pochwaliwszy Pana Boga, poszedł sobie dalej.
Nadchodzi wieczór. Ludzie powracali z pola i dano wieczerzę, ale znowu każdy wstał od misy głodny, choć na niej zdawało się być jedzenia dosyć. Tak samo na drugi dzień, wstali głodni od śniadania, od obiadu i od wieczerzy.
Kiedy to gospodarz zobaczył, tak zaraz porozsyłał wszystkich parobków po okolicy za dziadkiem. I za trzy dni przyprowadzili go do wsi i do gospodarza.
Znowu też zaproszono go do jedzenia. I wtedy wszyscy spostrzegli, że dziadek, zanim jeść zaczął, krzyż święty uczynił nad darem bożym. Toteż wszyscy sobie znowu bardzo dobrze podjedli. Dziadek objaśnił im wtedy, że diabeł za nich wszystko zjadał, bo dar boży nie był krzyżem świętym naznaczony.
Podziękowali mu za tę naukę, i od tego czasu zawsze przed i po jedzeniu wspominali imię Pańskie ze znakiem męki, a nawet każdą robotę od znaku krzyża świętego poczynali.
Diabeł przesiedział o głodzie trzy lata, i ciągle czekał, czy się kto nie zapomni przeżegnać przed jedzeniem, ale nie mógł doczekać się tego nijak. Wyszedł zatem zza pieca na izbę i powiedział:
- Zjadłbym rzepki zza nalepki, ale krzyżyk na nich jest!
I uciekł.
Bo kiedy zwozili z pola rzepę (której kopali najwięcej), także ją przeżegnano, jak wszystko, i dlatego ruszyć jej diabeł nie mógł.
|
|